Recenzent JM Recenzent JM
7314
BLOG

Popularność prezydenta Komorowskiego znowu wzrosła.

Recenzent JM Recenzent JM Polityka Obserwuj notkę 124
Przez swoje niecodziene zachowanie podczas wizyty w Japonii, prezydent Bronisław Komorowski stał się jeszcze bardziej popularny. Nie wiem, jak CBOS sobie teraz z tym poradzi, ale jest niemal pewne, że prezydent zupełnie wyłączył z gry o fotel prezydencki swoich kontrkandydatów.
Jak podają media, ten zręczny polityk, mimo swoich prawie już 63 lat, w japońskim parlamencie wszedł na fotel sprawozdawcy. Na dodatek w butach, bez zabezpieczenia i pomagania sobie rękami.
To osiągnięcie sprawiło, że teraz prawie wszyscy, nie tylko w Polsce, mówią o prezydencie Komorowskim. Pozostali pretendenci pewnie o takim wejściu na czyjś fotel, mogą sobie tylko pomarzyć.
W tym zachowaniu pana prezydenta zdumiewa również niesamowita brawura i odwaga. Powiedzmy sobie wprost, mimo wszystko, żaden z pozostałych kandydatów chyba by się na taki czyn nie zdobył. A to świadczy jednoznacznie, że aktualny nasz prezydent jest osobą wyjątkową.

Wiem, zawsze znajdą się malkontenci, którzy się bez powodu do czegoś przyczepią. W mediach aż huczy, że do generała Kozieja zawołał „Chodź szogunie”. I co takiego niefortunnego się stało? Gen. Koziej zrozumiał, bo przecież nie takie rzeczy sobie mówią, a Japończycy chyba nie wiedzą, co znaczy „szogun”, bo pewnie filmu z Chamberlainem nie oglądali.
Ale jest znacznie gorzej. Nienawistnicy (wiemy oczywiście o kogo chodzi), mają mu za złe, na przykład, że śpi z małżonką na różnego rodzaju państwowych uroczystościach.
A ja się pytam, co ma innego robić na jakiejś nudnej uroczystości zmęczony człowiek, po nocy poświęconej pracy dla naszego wspólnego dobra, jeśli akurat nie musi przemawiać. I tak wyświadcza wszystkim grzeczność, że na te uroczystości przychodzi. Przecież bądźmy szczerzy – gdyby organizatorzy mieli coś przeciwko temu, że zasypia, to by go nie zapraszali.
A, że śpi ze swoją żoną? To najlepszy dowód, na jego konserwatyzm.

Niektórzy czepiają się, że czyta z kartki. A ilu rodaków w Polsce w ogóle nie czyta?
Albo ten zabrany szwedzkiej królowej kieliszek. Dla mnie to rzadko spotykany szczyt taktu i towarzyskiej etykiety. Jak byście, malkontenci, się czuli, gdyby jej powiedział po szwedzku, że kobiety w takim wieku nie powinny spożywać alkoholu. A on tylko delikatnie dał do zrozumienia.
No dobrze, rzeczywiście usiadł szybciej niż Angela Merkel i Nikolas Sarkozy w willanowskim pałacu, kiedy ich zaprosił do salonu. Ale zastanówmy się. To był przecież pierwszy od wielu lat taki przypadek, kiedy głowa naszego państwa zrobiła coś, nie oglądając się na to, co zrobi kanclerz Niemiec i prezydent Francji. No i niech ktoś jeszcze odważy się napomknąć, że prezydent Komorowski nie jest politykiem samodzielnym.
A że jako gospodarz spotkania stał z panią kanclerz Niemiec pod parasolem, kiedy prezydent Francji mókł na deszczu? No i kto tu jest gapa?

W zasadzie był tylko jeden taki moment, kiedy ważyły się losy jego prezydentury. Wtedy, gdy ktoś (a każdy myślący i czytający GW człowiek wie, kto to był), podłożył mu przy schodach pałacu „minę pułapkę”. Mogło się to dla Unii Europejskiej skończyć katastrofą. Na szczęście nasz najlepszy prezydent sam, osobiście ją rozbroił i uratował świat. Czy jest ktoś inny w kraju, kto potrafiłby nas godniej od niego, reprezentować w świecie?
Tak, byśmy się nie musieli wstydzić?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka