Recenzent JM Recenzent JM
935
BLOG

Czekam, aż przyjdą po mnie - adwentowe rozważania zasłużonego opozycjonisty

Recenzent JM Recenzent JM Rozmaitości Obserwuj notkę 19

Doskonale wiem, że kiedyś przyjdą. Szepcze już o tym Kalisz i połowa Warszawy – oczywiście ta mniejsza, ciemniejsza.

Przyjdą i raczej nie po to, żeby mi podziękować. Oczywiście wiem, czego nie zrobiłem i o co mogą mnie oskarżać... ale czuję się zupełnie niewinny i nie mam sobie nic do zarzucenia. Dlatego zastosuję bierny opór, do niczego się nie przyznam i odmówię odpowiedzi na wszystkie pytania. Nawet nie poświadczę jak się nazywam, bo od razu skrócą mi nazwisko do pierwszej literki i wtedy już każdy uzna mnie za przestępcę. A ja zawsze byłem uczciwy... jak my wszyscy.

Myślę sobie, że to taki mój adwent, czekam więc na ich przyjście, jak każdy z nas. Wiem, że na każdego znajdzie się paragraf... zresztą, kto z nich jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień.

Psia ich mać! - Oni rzucą! Zasypią mnie kamieniami, choć jestem człowiekiem zasłużonym. Nie mam żadnych wątpliwości, że prędzej, czy później po mnie przyjdą... oby nie prędzej.

Nasi potrafili uszanować ludzi wybitnych... ze wszystkich stron okrągłego stołu... Wałęsę, Borusewicza, Wujca, Frasyniuka, generałów Czesława oraz Wojciecha... mógłbym tak wyliczać i wyliczać... nie było ważne - ja, czy mój kolega z opozycji, profesor, czy tramwajarka... liczyło się tylko to, czy człowiek się dobrze zasłużył. Ja się zasłużyłem.

A pisofile? - aż nie chce się gadać... niszczenie autorytetów sprawia im jakąś chorą satysfakcję.

Nie wiem, co w nich takiego siedzi, ale gdy nasz minister obwieszczał – „idziemy po was”, to było nam lekko na duszy i śmialiśmy się do rozpuku. A teraz, kiedy Ewka postraszyła nas, że po nas idą, to... nie, oczywiście, że się nie boję, ale kiedy to do mnie dotarło, to zapomniałem o swojej rozrośniętej prostacie i przez kilka dni z rzędu nie musiałem żonie podbierać Xenny.

Wiem, że mnie cały czas nagrywali, bo nieraz gdy rozmawiałem, to trzeszczało mi w słuchawce... a bywało też, że dzwonił telefon, ja odbierałem, a oni nic nie mówili, tylko słuchali. Banda podglądaczy i podsłuchiwaczy. Zafundowali nam życie na podsłuchu. Potrafili nawet przymusić szefa CBA Pawła Wojtunika, by szukał na nas haków... by śledził i nagrywał. A co było u Sowy? Albo u Przyjaciół? Dzisiaj na sam dźwięk słowa „ośmiorniczki” człowiek dostaje mdłości.

Nagrali nas, a teraz analizują, aresztują i będą nurzać w błocie... albo w szambie... bo nie mam pewności, co oni tam mają w tych swoich aresztach wydobywczych.

Znajomy Wiesiek (tak nazywamy przyjaciół ze WSI) mówił, że totalnie wezmą się tylko za tych, co należą do partii totalnej, ale skubańce widać się wycwaniły... Adamowicz przecież z partii wystąpił, a mu nie darowali nawet zwykłej niefrasobliwości w zeznaniach majątkowych, choć chciał wyłożyć na stół czterdzieści tysiaków.

Przyjdą, jak przyszli po Piniora... w świetle fleszy i z włączonymi kamerami. Teraz mówią, że wcale nie było kamer... kłamcy i oszuści. Jak się człowieka szarpie i bije, zakłada na ręce i nogi kajdany, a na głowę wór, to nikt potem nie jest pewien, czy kamery były, czy nie. Zresztą, Wyborcza wyraźnie napisała, że „w świetle fleszy”, a to ,moim zdaniem, przesądza sprawę.

Najgorsze, w tym wszystkim jest jednak to, iż oni dobrze wiedzą, że ja o tym wiem... dlatego podejrzewam, że pewnie, aby mnie jeszcze bardziej upokorzyć i poniżyć w oczach opinii publicznej - perfidnie nie założą mi kajdanek, ani wora na głowę... nie będą mnie też sukinsyny popychać, ani bić, ale niech nie myślą, że mnie tym złamią, choć sama tak możliwość napawa mnie wstrętem.

Chętnie wyszedłbym na miasto, razem z kolegami z KOD-u i wzorem Adama z raju krzyknął im prosto w twarz - odpieprzcie się ode mnie!..

Za Adama już się zabrali... sprowadzili go na ziemię, przykręcili mu kurek i teraz musi biedak żebrać wśród KOD-owej braci. Tyle lat intelektualnych przemyśleń, pracy na zasadach wolontariatu i poświęcania się na rzecz nowoczesnej kultury, liberalnego kościoła oraz obywatelskiego społeczeństwa. Tyle nieprzespanych nocy, wypalonych fajek i e-papierosów oraz tysiące filozoficznych dysput, a teraz, jedno słowo trudno człowiekowi skleić w całość... i jak w takim stanie, z powodzeniem prowadzić życie komiwojażera i przekonywać do wykupienia abonamentu?

Czasem myślę emocjonalnie, żeby wykrzyczeć im, co o nich myślę i plunąć w oczy. Potem włączam logikę i wtedy przychodzi mi do głowy, że przecież oni wszystko śledzą, rejestrują, analizują... więc po co się wychylać, jątrzyć i kusić los. To nie jest tak, że pokornie chowam się w domu i nie walczę z Prawem i Sprawiedliwością o prawo i sprawiedliwość. I o demokrację. Wręcz przeciwnie, ostro protestuję przeciwko opluwaniu bohaterów i niszczeniu naszych opozycyjnych legend, wykrzykuję inwektywy przeciw władzy i potrząsam wielkim transparentem... ale racjonalnie... tak, żeby mnie nikt nie zobaczył i nie sfilmował.

 

Wiem od Grzegorza, że teraz wszyscy razem jesteśmy cieniami wszystkich i każdy z nas z osobna jest cieniem samego siebie i wszystkich innych cieni z osobna. Nie damy się zastraszyć, byle tylko Ewka przestała się wygłupiać. Rozpoczęła się walka z czasem... musimy im sypać piasek w szprychy i wkładać kij w oczy. Jeśli zdążą, to na pewno przyjdą, a wtedy... choć skończy się nasz adwent, to niegdy nie będzie już dla nas świąt... 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości