Z kulturą, spokojem i mocnym przesłaniem dla władzy – Nie po to was wybraliśmy, żebyście zakładali sobie kapcie i dreptali w stronę politycznej poprawności oraz świętego spokoju.
Myślę, że najwyższy czas na wielką demonstrację w stolicy, przed pałacem prezydenckim... bo Pan Prezydent zdaje się zapomniał dzięki komu wygrał wybory.
Zapomniał, że to my na niego głosowaliśmy, a nie Platforma, Nowoczesna i byli SB-cy.
Najwyższy czas, by przypomnieć, że polskie społeczeństwo nie składa się tylko z totalnej opozycji, KOD-u, „Obywateli RP” i Narodu z przydomkiem „My”.
Uczono nas, że ze złem nie wchodzi się w układy... że z „terrorystami” się nie pertraktuje... a tu taka niespodzianka.
Myślę, że wielu Polaków, po poparciu, jakiego Pan Prezydent udzielił totalnej opozycji oraz piątej kolumnie Moskwy i Berlina w Polsce - czuje głęboki zawód, smutek... żal... ale i wzrost poziomu adrenaliny, który koniecznie chciałoby odreagować.
Kiedy parę dni temu ktoś wspominał, że przydałoby się wyjść na ulice i przypomnieć światu, że w Polsce nadal istnieje prawica popierająca reformę państwa wprowadzaną przez aktualną władzę... myślałem – to ma sens, ale są wakacje i nie ma tak ważnego powodu, by stateczni i nie awanturujący się rodacy wyszli na ulice... gdy, wprawdzie psy ujadają, ale karawana jednak zmierza we właściwym kierunku. Teraz sytuacja diametralnie się zmieniła... karawana władzy, jakby zwalniała i gubiła drogę. Myślę, że to jest ten czas... że walka o utrzymanie kursu, dekomunizację polskiego wymiaru sprawiedliwości i głęboką reformę sądownictwa... to chyba dobry powód by manifestować. Pokazanie niszczycielom polskiego państwa, przydupasom zagranicy i donosicielom... że są w Polsce ludzie uczciwi, normalni, kochający swój kraj, wolność i prawdziwą demokrację... i że to nadal my stanowimy tu większość.
Totalna opozycja dopięła swego, ale dobrze wiemy, że to nie koniec... że jeśli będziemy stać z boku i tylko się przyglądać... to zmienią nam Polskę w kolejną „kamieni kupę”... i jeszcze nas oskarżą o jej upadek...
Ruszmy się! - bo widać, że każda władza musi czuć na swoich plecach oddech społeczeństwa, a przed oczami mieć rzesze swoich... rozczarowanych wyborców.
